Cmentarz w Moczelach, Trakt Solny, ruiny leśniczówki i inne ...
Pan Wardziak zwrócił nam uwagę, że koło Moczeli jest jeszcze jeden stary cmentarz ewangelicki. Mapa potwierdza te informacje - w pobliżu osady zaznaczono krzyżyk. Ruszamy go więc zobaczyć. Panu Wardziakowi trzeba podziękować, bo nie tylko cmentarz odkryliśmy podczas tej wycieczki :) Pora bezlistnych drzew i krzewów powoduje, że nie mamy problemu, poza tym cmentarz jest ogrodzony drewnianym płotkiem. Sam cmentarzyk jest niewielki i przydałaby mu się rewitalizacja, choć widać, że DPN coś stara się z nim zrobić. Jest kilka charakterystycznych nagrobków pieńków i jedna księga. Nagrobki jednak omszały i pozieleniały do tego stopnia, że czasem trudno cokolwiek na nich przeczytać.
W Moczelach zatrzymujemy się przy tablicy informacyjnej i okazuje się, że jesteśmy blisko interesującego obiektu...
Ruiny? Leśniczówka? W dodatku punkt widokowy? Obiecujące, grzechem byłoby nie poszukać tego miejsca. Ruszamy drogą, która jest miła dla oka, gorsza dla kierowcy. Nic dziwnego, bo to trakt istniejący od czasów średniowiecza, tzw. Droga Solna, którą wożono sól z Kołobrzegu do Wielkopolski. Tzn. kocie łby średniowieczne nie są, ale komfort jazdy już tak :)
Aleję grabową prowadzącą do ruin leśniczówki znajdujemy bez trudu po lewej stronie drogi. Prezentuje się imponująco. Kiedyś to potrafiono zaaranżować sobie przestrzeń przed domem - nie to co dzisiaj - trawnik z rolki i równo obcięte tuje!
Na końcu alejki czeka na nas ogrodzenie z drutem kolczastym, a momentami, dalej od alejki z pastuchem. Nic to, jak napisano, że warto zobaczyć, to przełazimy między drutami bez pastucha. Okazuje się, że leśniczówka to i może kiedyś tu była, ale to co zostało, to chyba nie są nawet ruiny, bo widzimy zarośniętą drzewami i przysypaną ziemią kupę gruzu, z której wystaje fragment schodów, dalej w krzakach znajdujemy resztki fundamentów.
Ze wzgórza rozciągają się widoki na malownicze łąki, niedaleko widać kawałeczek Drawy.
Schodząc nad Drawę przez łąki zauważamy coś takiego. Jakiś kanał? W każdym razie wyrosło tam drzewo. |
Drawa i jej rozlewiska |
Natrafiamy też na dosyć głęboką dolinkę porośniętą buczyną i poprzecinaną malutkimi źródełkami sączącymi się z ziemi. Jest ich tam dosyć dużo.
To źródełko sączyło się spod skarpy. |
Wracając przez łąki, zauważamy, że mamy towarzystwo. Konie początkowo się nami nie interesują, ale potem jeden zaczyna zachowywać się jak szczeniak... Podbiega, ryje kopytami w ziemi jakby się chciał bawić. Niestety, nie sprawia przyjaznego wrażenia, bo jakoś dziwnie prycha i to niemal cały czas. Zostaliście wyprychani przez konia? Nie bardzo wiemy, co chce nam przez to powiedzieć - won z mojego pastwiska, czy pobaw się ze mną? Wycofujemy się grzecznie...
Prychający konik |
Miejsce leśniczówki nazywa się Bukowa Góra i jest bardzo malownicze, warto tam zajrzeć, będąc w pobliżu. Wracając dalej brukiem, zajeżdżamy jeszcze na miejsce biwakowania Pstrąg puste o tej porze roku. Tam pod wiatką przeczekujemy opady gradu, bo w ciągu 10 minut zmieniła się pogoda.
Ołtarz polowy |
Cytat z Jana Pawła II |
A tu widać poziom Drawy - pomost pod wodą |
Wracamy na brukowaną drogę i jedziemy w stronę Starego Osieczna. Mijamy dwa miejsca poświęcone ofiarom wypadków w lesie - pierwsze to skromna tabliczka dotycząca polskiego pracownika, który zginął w latach siedemdziesiątych. Drugie miejsce to tzw. Kamień Meyera. Upamiętnia miejscowego leśnika, który zginął w tym miejscu w 1924 roku. Na głazie widać podobno rysy polodowcowe. Ale o tym dowiedzieliśmy się po powrocie do domu :). Głaz znajdziecie przy drodze między Mostnikami a Żeleźnicą i jest zaznaczony na mapie DPN-u.
Faktycznie, jak się przyjrzeć, widać ukośne bruzdy na powierzchni głazu. |
Już za Mostnikami bardzo blisko Osieczna zauważamy z drogi coś, co wygląda jak ruiny. Wysiadamy i buszujemy w zaroślach. Te ruinki są bardziej okazałe niż leśniczówka - zachowały się fundamenty, w ściółce leżą cegły, dachówki, znajdujemy nawet przerdzewiały zawias od jakiś solidnych drzwi (chyba). No i zachowała się sympatyczna piwniczka. Nie mamy pojęcia, co to było, na mapach to miejsce nie jest oznaczone. Chyba trzeba zerknąć do starych poniemieckich map.
Fotografie bardzo dobre. Wybiorę się w tę okolicę po raz kolejny, ale tym razem zwrócę uwagę na odkryte przez was miejsca. Dobra robota.
OdpowiedzUsuń