Dawno temu w Woldenbergu, czyli na Rynku (Marktplatz)

Rynek przedwojennego Dobiegniewa to po prostu dzisiejszy Plac Starca. Stare zdjęcia nie pokazują, aby jakoś szczególnie tętniło na nim życie - raczej był pusty, choć to pewnie kwestia fotografii. Cztery razy do roku na rynku odbywały się targi bydła, a raz w roku targ koński. Nie jest pewne, czy cotygodniowy targ dobrem wszelakim w Woldenbergu się odbywał (podobno nie) - odbywały się takie w Drezdenku i Strzelcach. Jednak i na tym placu kwitły przed wojną interesy. Po zachodniej stronie rynku (dziś stoją tam socrealistyczne bloki) ciągnął się szereg kamieniczek, w których na parterze znajdowały się sklepy. Według Erwina Müllera (urodzonego w 1931 r.)  na rogu Richtstraße (ul. Gdańska) był sklep obuwniczy Joseph. W szeregu tych kamieniczek była podobno także stacja benzynowa oraz kolonialny sklep Hämpel oder Hempel.  Wszystkie poniższe stare zdjęcia Marktplatz pochodzą ze strony http://www.woldenberg-neumark.eu

Zachodnia strona rynku - kamieniczki ze sklepami

Zachodnia strona dzisiaj

Niestety, nie zachowały się żadne fotografie północnej strony rynku, która przylegała do ulicy Gdańskiej (to ta strona, gdzie dziś stoi duży pomnik). Prawdopodobnie stały tam również jakieś budynki, bo ten sam mieszkaniec Woldenberga pamięta, że znajdował się tam sklep spożywczy i sklep z akcesoriami samochodowymi. Poniżej dwie fotografie zrobione od północnej strony rynku w kierunku ronda i rzeki.

Widok z rynku w kierunku dzisiejszego ronda

Widok z rynku w kierunku rzeki
Widoczny na zdjęciu narożny budynek to kasa oszczędnościowa, którą wybudowano na miejscu starej plebanii. Mieściło się tam również muzeum. 


Kasa oszczędnościowa dzisiaj

Wschodnią stronę rynku również otaczały kamieniczki i to nie te, które dzisiaj znajdują się na ulicy Starorynkowej. Przed nimi ciągnął się jeszcze jeden rząd kamienic, które spłonęły w 1945 roku. Obok banku widocznego na zdjęciu znajdowała się apteka, ratusz i restauracja Linden-Cafe (Pod lipami?). Mieszkańcy żartowali, że radni podejmują dobre decyzje tylko przy smacznym jedzeniu i piciu :).
Ratusz znajdował się między apteką a restauracją (budynek ze schodkami)

Linden Cafe - z zewnątrz i wewnątrz 
Budynek ratusza

 
Herb Woldenberga z pruskim orłem i koroną

Wschodnia strona

Wschodnia strona z pomnikiem Woldenberczyka
Radzę przyjrzeć się drzewom na starych zdjęciach przed ratuszem. Czy to nie są te, które znajdują się blisko pomnika? Jedno było tak charakterystycznie zakrzywione i nadal jest. Jeśli to te drzewa, to ratusz stał właśnie w tym miejscu.


Południowa strona rynku była niezabudowana z widokiem na kościół. 
około 1905 roku

około 1895 roku zimą
Na zdjęciach wyraźnie rzuca się w oczy pomnik, który potem z nieznanych przyczyn przeniesiono w pobliże kościoła. Był to Pomnik ku czci poległych w wojnie francusko-pruskiej w latach 1870- 71. Starania kanclerza Bismarcka, aby zjednoczyć Niemcy nie spodobały się Napoleonowi III i Francji, która wypowiedziała wojnę Prusom 19 lipca 1870 r. Ostatecznie Prusy i Niemcy wygrały wojnę, a 18 stycznia 1871 r. powstała  II Rzesza Niemiecka.


Pomnik ku czci poległych w wojnie francusko-pruskiej

Około 1920 roku - pomnik przeniesiono w pobliże kościoła. Za wieżą kościelną i pomnikiem widoczny jest budynek szkoły.
  Pomnik ten istnieje do dzisiaj w Dobiegniewie, ale już bez niemieckich napisów i orła pruskiego. Na cokole postawiono figurę Maryi, która znajduje się przed kościołem. 



No i proszę, zostały ślady z przeszłości ! To zdaje się miejsce, w którym przymocowano profil miłościwie panującego Hohenzollerna.
Właściwie oprócz kościoła i pomnika z dawnej zabudowy rynku nic nie zostało. W miejscu ratusza, kawiarni i apteki znajduje się dzisiaj pas zieleni przylegający do placu. Po drugiej stronie miejsce dawnych kamieniczek zajął trawnik. W 1955 roku rynek prezentował się tak:



Pas zieleni w miejscu wschodniej części rynku
Dzisiejsza nazwa rynku to Plac Starca. Skąd się wzięła? Podchorąży Tadeusz Starzec był oczywiście więźniem Oflagu II c Woldenberg. Przeniesiono go tutaj w ze Stalagu II A Neubrandenburg, gdzie trafił po klęsce wrześniowej. Gdyby nie wybuch wojny, Starzec być może znalazłby się w Afryce, gdzie planował pracować jako misjonarz, ale zamiast tego znalazł się w obozie jenieckim. Tak pisze o nim kolega z oflagu: Tadeusz Starzec stawiał tylko na jedną kartę: ucieczkę z niewoli. Uciekał kilka razy; odesłany do obozu, odsiadywał niemiecki areszt i przygotowywał się do następnej ucieczki. Nie mogę nawet w przybliżeniu oszacować liczby ucieczek Starca, zaczął je chyba w Stalagu II A. Po jednej z tych ucieczek złapano Go blisko granicy Niemiec z Holandią. Już do Oflagu II C przywieziono Starca z opinią niepoprawnie hazardującego się uciekiniera, stwarzającego Niemcom trudności. Zresztą jest możliwe, że na Jego niemieckim koncie były zapisane inne niepoprawności, w tym polityczne; pod tym względem Tadeusz był dyskretny, widzieliśmy, że miewał zastanawiające kontakty, w tym z Niemcami, chyba zaprzyjaźnionymi z Nim (...). Był średniego wzrostu i krępej budowy ciała, z bujną czupryną korespondował silny, ciemny zarost twarzy. Komunikatywny i aktywny w środowisku, szybko zdobył autorytet planowo i efektywnie pracującego, w tym samokształceniowo lub korzystając z pomocy fachowców, których w obozie nie brakowało, zwłaszcza w Oflagu II C. Szczególnie uczył się obcych języków. Po poprawnym opanowaniu francuskiego i angielskiego wziął się do niemieckiego: wiem, że napisał kilka wierszy po niemiecku, m.in., Precz z bóstwami, będący ostrą satyrą na hitleryzm i dyktatorstwo. Z czasem podjął też naukę języka rosyjskiego. Notabene nauka niemieckiego i rosyjskiego była konspiracyjna, bo zakazana wkrótce po zorganizowaniu jenieckich obozów Wehrmachtu: pierwszy język ułatwiał ucieczki z obozu, drugi mógł zarazić bolszewizmem... Już po wojnie dowiedziałem się, że Starzec w Oflagu II C m.in. uczestniczył w tajnym szkoleniu wojskowym.TUTAJ 
Tadeusz Starzec

Starzec próbował uciekać, kiedy tylko miał okazję - chciał nawet wykorzystać do ucieczki wóz asenizacyjny (beczkowóz wywożący z obozu fekalia), posiadał własne nożyce do cięcia drutu itd. Niemcy nazywali go niebezpiecznym sabotażystą i prawdopodobnie wydali na niego nieformalnie wyrok. Został zastrzelony podczas powrotu z sądu 24 marca 1943 roku: wieczorem 23 marca do majora Stanisława Mastalskiego, szefa sztabu polskiego komendanta obozu II C zgłosił się niemiecki podoficer z poufną wiadomością, że na eskortę Starca do sądu wyznaczono dwóch gefreitrów, czterech strzelców ochotników, którym obiecano urlop, jeżeli podczas eskorty na rozprawę zastrzelą Starca pod pozorem próby ucieczki jeńca. Major od razu wezwał Starca: przyjął od niego słowo honoru, że jutro nie stworzy Niemcom żadnej okazji do zrealizowania ich zamiaru. (...) Nadszedł dzień wyjazdu. W nocy przybyło dwóch wachmanów po Tadka. Pożegnał się z nami, jakby wyjeżdżał na krótką wycieczkę... Był w mundurze amerykańskim. W jednym guziku miał wmontowany kompas, w guzikach płaszcza francuskiego  po tysiąc franków francuskich zwiniętych w kulkę... Rano nazajutrz dowiedzieliśmy się, że Tadka ciężko rannego przywieziono do izby chorych. Żył jeszcze kilka godzin po wypadku. Nasi lekarze sporządzili protokół oględzin. Przepisałem go w kancelarii Najstarszego Obozu. Wkrótce po wypadku zrobili Niemcy rewizję w kancelarii i zabrali wszelkie pisma dotyczące wypadku. Nie zabrali żadnych innych pism... Śp. Tadek miał dwie głębokie rany kłute bagnetem w pośladek i udo oraz dwie rany postrzałowe w głowę i brzuch. Według krążących w obozie pogłosek Tadek próbował w Szczecinie, mimo przestrogi majora Mastalskiego, a więc chyba uznał siebie, za będącego w stanie skrajnego zagrożenia, dwa razy uciekać... Postanowili  zabić Tadka w drodze powrotnej do obozu, pozorując ucieczkę jeńca... Wracali nocą, szosa prowadziła przez las. Kazali Tadkowi zejść z szosy w las. Tadek zrozumiał, co zamierzają zrobić i się opierał. Stąd rany kłute. Nie pomyśleli mordercy, że nie można kłuć jeńca, gdy ten ucieka. Gdy Tadek nie chciał się odwrócić, strzelono do niego z przodu. Upada więc twierdzenie Niemców... zastrzelony podczas próby ucieczki. Był to mord zaplanowany... z niemiecką precyzją. Tylko ofiara była zbyt mądra dla tępoty siepaczy. Nie wiem, czy w sądzie zapadł wyrok i jaki. TUTAJ


 Starca pochowano na przyobozowym cmentarzu nazywanym siódmym batalionem (mówiono Polakom, że jeśli uciekną, to właśnie tam). Trumnie towarzyszyli tylko Niemcy i delegacja jenieckiego samorządu. Po wojnie szczątki leżących na tym cmentarzu ekshumowano i przeniesiono na wojskowy cmentarz w Gorzowie  Wielkopolskim. Jednak nie ma pewności, czy leżą tam szczątki Starca, bo na liście ekshumowanych nie było jego nazwiska, więc może ciało pozostało na cmentarzu obozowym. 13 kwietnia 1967 r. zatwierdzono wniosek wysunięty przez środowisko kombatantów  Woldenberczyków  o pośmiertne nadanie Krzyża Virtuti Militari dziewięciu jeńcom byłego Oflagu II C, w tym kpr. pchor. Tadeuszowi Starcowi. Staraniem środowiska kombatantów Dobiegniew nadał centralnemu placowi imię pchor. T. Starca. W 1979 r. postawiono na placu pomnik Czynu Żołnierskiego symbolizujący i przypominający, między innymi, jego niepokorną postawę i tragiczną śmierć. Historia jego ucieczek to gotowy scenariusz filmu sensacyjno-wojennego.

Pomnik Czynu Żołnierskiego

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Śladem pałaców w Szczuczarzu i Dłusku

Zacisze z niezwykłą historią w tle

Bunkry, cmentarz i inne atrakcje, czyli Stare Osieczno